strach

Pisząc ten post kilka tygodni po wyprawie na Islandię, wciąż czuję na plecach ten strach który tam schodził powoli z gór, i wchodził do mojego auta i trzymał mnie w ryzach przez kila dni.

Ale od początku. W Hostelu Tehúsið o poranku czekało na mnie śniadanie i kolejna mila obsługa. Wydawać by się mogło że oprócz mnie w hostelu była jeszcze tylko 2-3 osoby. Wyspana i z uśmiechem na ustach przywitałam swój nowy dzień.

Te zdjęcia na dopełnienia miejsca, ale ja już byłam w drodze. Dziś jedziemy na południe, trasa niezbyt daleka więc mogę sobie trochę urozmaicić. Będę szukać delfinów i puffinów. Wybieram trasę i jadę.
Ale, ale wcześniej może zapłacę mandat z Acureyri? Znalazłam bank i zrobiłam pierwszą próbę zapłacenia mandatu, bezskutecznie, bo zawiesił się system i pani poprosiła żebym przyszła za pół godziny. Poszłam zwiedzać miasto. Tak naprawdę nie było tam zbyt wiele do zwiedzania, więc zrobiłam zakupy i wróciłam do banku.

Po zapłaceniu mandatu w banku, ruszyłam w drogę. Była przepiękna pogoda a ponieważ do Höfn nie bylo daleko, postanowiłam pozwiedzać okolicę. Dziś więc dzień tuneli i pięknych widoków.

Miasteczko Neskaupstadur jest dopiero od dwóch lat połączone droga z resztą Islandii. Wcześniej było to możliwe tylko drogą górską, na której było dużo wypadków i była bardzo, bardzo niebezpieczna. Mało osób się decydowało na zwiedzanie, odnajdywanie i poznawanie tego miejsca. Mieszkało tam mało ludzi. A jest co podziwiać. Widoki cudne. Zanim jednak dojadę do Neskaupstadur, mijam miasteczko Fjarðabyggð.

Idę na krótki spacer do portu, też żeby rozprostować nogi. Ciągnie mnie dalej. Widoki zapierają dech w piersiach, znów mam tak że więcej chcę robić zdjęć niż jechać. Więc jadę, patrzę, zatrzymuję się, zachwycam, zdjęcie, chłonę piękne. Naprawdę jest cudnie, nawet dziś jak piszę ten post, łatwo wrócić do energii piękna tamtej chwili.

Po drodze jest jeszcze półwysep Holmanes. Tu chcialam spotkać maskonury, ale dopiero dwa dni później się dowiedziałam ze ptaki te są dostępne na lądzie tylko wieczorem lub bardzo wcześnie rano, max do godziny 9:30. Gdy byłam na Holmanes była godzina 15. Za to zdecydowałam się na zwiedzanie półwyspu.

Dwugodzinny spacer dobrze mi zrobił. Gdy przyjechałam na parking był jeszcze jeden samochód, po wycieczce było już kilka a jednak nikogo nie spotkalam po drodze. To bardzo dziwne.
Żeby dojechać do Neskaupstaður trzeba przejachać prawie 8 km tunel, który jest jednym z najnowszych tuneli na Islandii, powstał w 2019r. Przy tunelach takiej długości, z dużym zaangażowaniem czeka się na „światło w tunelu!”. Ja w okolicach 5 km trasy zaczynam tracić nadzieję ze kiedykolwiek będzie koniec, choc co km pojawiają się informacje ile do przodu, a ile km do tyłu. Bardzo mały ruch, chociaż przejazd jest bezpłatny.

W Neskaupstaður jest inna atrakcja, jak będziesz mieć bardzo dużo szczęścia możesz spotkać wieloryby. Wycieczka na 5 km marszu i wypatrywanie w każdej fali wieloryba. Szczęścia nie miałam, znalazłam piękny wodospad (uwielbiam wodospady ❤ ) i jaskinię.

Zrobiło się naprawdę późno, do Hofn ponad 260 km, więc czas jechać. Nic nie zapowiadało tego co miał przynieść wieczór. Spokojnie przejechałam tunel i jadąc wzdłuż wybrzeża nagle zobaczyłam jak z gór schodzi

co to jest?

na pierwszy rzut oka wydaje się że coś się pali. Na Islandii jest dość mało drzew, właściwie nasadzenia są koło lodowca, ewidentne działanie człowieka a także ludzie sadzą sobie drzewa wokół domów, tam gdzie chcą mieć drzewa zamiast ogrodzenia. Wiec to nie jest raczej pożar lasu. Nie ma tez w tej okolicy wulkanu, więc to nie wybuch. Wyobrażałam sobie że będzie też stała policja, że nie będzie można jechać dalej, gdyby to był wulkan. A jednak nie. Drastycznie też spadła temperatura. Z pięknego słonecznego dnia, gdzie było okolo 16-17 stopni, zrobiło się 3 stopnie…

I to była mgła. Towarzyszyła mi przez 250 km, czasami nie było widać na kilka metrow, droga prowadziła caly czas wzdłuż wybrzeża, ale i tak moim największym marzeniem było dojechania do miejsca noclegu. O godzinie 19 zadzwoniła pani z recepcji kiedy będę? Ciągle jadę…

Nie robiłam już zdjęć. Trzymałam mocno kierownicę, jak mocniej powiało i można było jechać szybciej to jechalam, ale średnio jechałam 50-60 km/h, bo przy takiej prędkości czułam sie bezpiecznie.

W Hofn przewitała mnie policja, pierwsza jaką widziałam w czasie podrózy. Gdyby ktoś chciał jechac za szybko, ale ruch był minimalny. Miałam problem ze znalezieniem hostelu, a gdy znalazłam swój klucz, swoje łóżko, to już nic więcej nie chcialam poza pójściem spać. Prysznic, pranie i spać.
Byłam w hostelu po 22.

Weszłam do pokoju cichutko i widziałam że na drugim łóżku śpi blondynka…

Dobranoc 🙂

Z miłością

Reklama

klimatycznie

Każdego dnia na Islandii spałam w innym hostelu. Z racji tego że jechałam wokół Islandii, nie było sensu wracać do wcześniejszego miejsca.

W Egilsstaðir wita mnie Hostel Tehúsið. Wyjątkowe klimatyczne miejsce, na szczycie wzniesienia, do którego łatwo trafić z drogi nr 1. Tak po Egilsstaðir wyjątkowo mało kluczyłam.

Hostel Tehúsið

Było już dość późno ale przed 22 kiedy zameldowałam się w hostelu. Na zewnątrz szarówka, choć do całkowitej ciemności nie doczekałam. Tam była jedyna noc kiedy nie spałam nawet o 24 a wciąż całkiem nieźle było widać co się dzieje na zewnątrz. Przed hostelem duży parking praktycznie pusty.

Wewnątrz przy recepcji siedzi młoda kobieta, która z uśmiechem na twarzy odpowiada na wszystkie moje pytania. Hostel pełen starych mebli i sprzętu grająccego. Dostaję klucz do pokoju, w którym jestem sama. Mogę sobie wybrać łóżko i miejsce daleko od okna. To jedyny hostel w którym ściany są ciemne i zasłony w oknach. Żeby dzień polarny nie był tak uciążliwy.

Zwiedzam szybko miejsce, jestem zmęczona bardzo dzisiejszym podróżowaniem, więc prysznic i spać. Co mnie zastanawia to zasypiam na Islandii bez problemu.

Ten post jest takim podsumowaniem wczorajszego dnia, chcę sie z Wami podzielić miejscem, a zarazem jest zaproszeniem na kolejny dzień, kiedy będę odkrywać nowe tereny i mierzyć się z własnym strachem.

Z miłością

Kinga

Przyznaję

Gdy pakowałam się, w sobotę 11 maja, na tygodniową wyprawę na Islandię, stanęłam przed dylematem jaką książkę wziąć:
Siła – Rhondy Byrne, czy
Najważniejsza odpowiedź – Matt Kahn.

I w końcu, jakby „przez przypadek” postanowiłam uczyć się na tej wyprawie, więcej o miłości wlasnej. Że tak się złożyło że będzie to jednak wyprawa o mnie, dla mnie. Taki czas przemyślenia – siebie, pasji, pragnień, miłości, przyjaźni, spotkań, wartości. Tego co ważne dziś i wczoraj. Tego co na jutro. Bardzo ostatnio się zakręciłam na pracy, a nie widząc efektów, straciłam pole widzenia tego co ważne.
Więc STOP był już niezbędny.

Poniedziałek – 13 maja

W poniedziałek miałam zaplanowane pierwsze prawdziwe zwiedzanie. Takie że jadę z punktu A do punktu B i podziwiam konkretności 😀

No ale zeby tak zrobić to podjadę sobie autem do centrum. Wsiadam do auta, przekręcam kluczyk i nic. Nie zapala. A rano czytałam książkę Matta Kahna i ten fragment:
Przyznaję,
że nie wiem jak odpuść lęk
Nie wiem jak przestać się bać.
Więc wzywam Wszechświat,
Aby działał przeze mnie i zrobił to w moim imieniu
Dla pomyślności i dobra wszystkiego
Czym teraz jestem.
I tak już jest.

I przerobiłam to na moją sytuację z autem, i głośno będąc w aucie powiedziałam:

Przyznaję,
że nie wiem jak uruchomić samochód,
Nie wiem jak zaufać.
Więc wzywam Wszechświat,
Aby działał przeze mnie i zrobił to w moim imieniu
Dla pomyślności i dobra wszystkiego
Czym teraz jestem.
I tak już jest.

I zadzwoniłam do wypożyczalni na lotnisko zapytać co mam zrobić. I o ile byłam w stanie opowiedzieć co się dzieje, jakie kontrolki się świecą trzymając instrukcję do auta w ręce, to już nie wiedziałam co mam zrobić żeby to naprawić. I nadal nie umiem tego powtórzyć. Bo jak jest sprzęgło po angielsku? I wtedy pan na infolinii powiedział, proszę iść do recepcji i zapytać o dokładne miejsce gdzie pani jest. Więc wróciłam, oddałam telefon, pani z recepcji wiadła do auta i w 10 sekund je uruchomiła. Po czym wytłumaczyła mi co zrobić jak się tak stanie kolejnym razem… i w końcu mogłam jechać…

I fajnie, postanowiłam że jednak potrzebuję – pieniędzy – czyli wymiana walut i że najpierw zwiedzę miasto. Bo Akurejri to drugie pod względem wielkości miasto na Islandii. Więc postanowiłam pojechać autem do centrum, pójść do banku, zwiedzić kościół, zjeść coś pysznego i pojechać dalej. Najlepszy plan na poranek na jaki mogłam wpaść. Znalazłam parking i poszłam w długą…

Panorama na port
Sklep ze swetrami, dla dzieci i dorosłych.
A może czapeczka i szaliczek?

I gdy już zwiedziłam kościół, znalazłam bank, to wróciłam na parking i miałam tam MANDAT. No tak. Rozglądnęłam się za parkingowym, ale nie było nikogo takiego. Zapytałam się kogoś z parkujących, co mam teraz zrobić, ale nikt nie wiedział, albo nie umiał mi wytłumaczyć, więc go wzięłam i pojechałam. Szkoda czasu na takie pierdoły. Może fb będzie znał odpowiedź na pytanie, jak zapłacić mandat na Islandii?

I ruszyłam dalej. światła w kształcie serca. A potem widok na Akurejre z góry.

Żegnam miasto i ruszam w teren. Bo już prawie 14ta, ja mam 250 km do Eggilstadir.
No i tu zaczyna sie całkiem inny kawałek historii. W Islandii co jakiś czas są tunele. Taki na 7 km między Rejklavikiem a Akurejri, to minęłam wczoraj, a dziś inny na 9 km, bo przecież jazda tunelami to coś co uwielbiam… wrrr … można się nabawić klaustrofobii. I ten w dodatku byl płatny, co już mnie rozwaliło totalnie. Na szczęście jako jedyny w całej Islandii, tzn jedyny przy którym się zorientowałam że być moze powinnam płacić.

A zatem zapraszam Was na widokówki.
Który wodospad najbardziej Wam się podoba?

Najpotężniejszy wodospad Europy
Dettifoss
Selfoss

Mnie najbardziej się podoba na dziś Godafoss, myślę że też dlatego że był najbardziej dostępny. Pozostałe były daleko od szosy, i było tam jakoś strasznie, zanim do nich dotarłam. Szczególnie Dettifoss robił takie wrażenie.

Pomiędzy Godafossem a Dettifossem i Selfosem, miałam przyjemność wylądować na chwilę na Marsie. Takie było moje pierwsze skojarzenie.

Czas jechać dalej. Jest już prawie 20 gdy sprawdzam że przede mną blisko 150 km trasy.

Na dobranoc taki widoczek

Zachodzące słońce – czyli około 22
Naprawdę się ściemnia 😉

Z miłością 🙂

Kinga

Akureyri – droga

Wylądowalam wieczorem w sobotę w Keflaviku. 4 godzinny lot, na zegarku 2. Cały czas spałam. Ok.

Auto – wczesniej zarezerwowane czekało przy lotnisku. Nawet podobne do mojego i kolor (jak to kobieta) i sposób użytkowania. Choć do hostelu jechalam bardzo powoli, zeby jakoś ogarnac biegi, wspomaganie kierownicy… Podobny nie taki sam..

W niedzielę, po sniadaniu – w drogę. Koleżanka Paulinka powiedziała ze nic dziać się nie bedzie, tylko piękne widoki… No właśnie. Tylko…

Jeszcze za nim dojechalam do Reyklaviku, zatrzymalam sie 3 razy,a potem bylo tylko gorzej. Umawialam się z samą soba ze się nie zatrzymam a potem stawałam i robiłam zdjęcie. Aż o godzinie 15, zaczęla się monotonia drogi… Taki sam krajobraz. Przez dwie godziny nie mialam ani jednego postoju.. Sami oceńcie…

Keflavik – pierwsze spotkanie z oceanem

Po drodze zachwycały mnie mosty, bardzo mi przypominały Camino, kojarzą mi się z łączeniem ludzi. Bardzo, bardzo kocham drogę i mosty.
Droga – jaka by nie była, drewniana, kamienista, asfaltowa, żwirowa…
Wokół Islandii jest droga nr 1 – taka autostrada wokół państwa. Tylko niedaleko Rejklaviku jest trzy pasmowa. Wszędzie dalej, jest jednopasmowa, nasze drogi wojewódzkie są szersze, a jednak jest taką drogą która łączy każde większe miasto na Islandii. Droga, którą podróżowałam z Rejklaviku do Akureyri – to 428 km. W teorii mogłabym jechać 5 km, bo na Islandii jest ograniczenie prędkości do max 90 km/h. Częste radary i policja na drodze nie nastrajają do przekraczania prędkości. I choć mogłabym jechać ciągiem przez 5 godzin, ja jechałam 9. Dlaczego? Bo byłam w zachwycie. Nadal jestem.

Piękne widoki.
Tworzą się nowe zwoje myślowe, jedziesz parę kilometrów przez lawę. Jedziesz, jedziesz i w końcu dopada taka myśl. Ale skąd? I jest mały przystanek – często są takie punkty informacyjne, gdzie można przeczytać gdzie jesteśmy, fajne zdjęcia, ciekawostki – i była możliwość wyjścia na wulkan.

Chodź ze mną na wulkan Grabrok
Grabrok z góry

To jedziemy dalej. I zaczyna się monotonia, takie widoki przez dwie godziny, czyli prawie 180 km. I nie chce się stawać żeby robić zdjęcia. Ze jeszcze na początku tak, a poźniej swoje myśli…

Gdzieś po drodze do Akureyri

Cudowny czas dla siebie. Jestem w drodze.
Dlaczego? Czy sobie poradzę? Czy trafię?

Akureyri – 22:00

Białe noce – jak się szybko okazało,
są szokiem gdy śpi się blisko okna i gdy nie ma zasłon, i
są błogosławieństwem, gdy jest już dość późno, np 21 i w Polsce byłoby już ciemno, lub szarawo a tam jasno.
Jak w dzień. Tylko słońce mniej wali po oczach.
I gdy znalazłam mój pierwszy nocleg, czekały na mnie niespodzianki.

pierwsza:
Gdy zadzwoniłam po kod dostępu i nr pokoju i przedstawiłam się, podając imię i nazwisko i że jestem z Polski (wszystko po angielsku) Pani odpowiedziała:
Dzień dobry pani Kingo, kod dostępu to …., pani pokój to 3, łóżko 5
druga:
To bylo dolne łóżko. Cudownie – po całym dniu za kółkiem, to była najlepsza możliwa wiadomość na dziś.
Dziękuję 🙂

Z miłością 🙂

Kinga

Islandia – skąd i dlaczego?

Islandia pierwszy raz w mojej glowie pojawila sie w listopadzie. Wtedy na pytanie co chcę zobaczyć (nie sama) Islandia byla swietnym pomyslem. Dwa bilety, kamper, lodowiec, spojrzenie jak widzimy cos razem i co zachwyca a co przeraza.

Więc gdy w styczniu kupilam bilety, planowalam wyjazd razem. A potem jak to czasem bywa pojawily się komplikacje. Na kręgu kobiet wysłalam intencję, zeby wydarzyło się cokolwiek żeby jakoś było lepiej. Mialam dużą trudność z tym wyjazdem gdyby mial być w tamtej postaci, przy takich założeniach jakie byly i okolicznościach jakie się zrodziły.

A moc energii działa 🙂 więc następnego dnia, dostałam maila że wizzair zmienił datę lotu i ze oddadza mi 120% środków za tamte bilety.. I tak tez się stało. Poprosilam o zwrot i go dostalam. I co wtedy? Wtedy stala się magia. Jak tylko podjęlam decyzję ze i tak polecę. To znalazlam bilet za 288 zł w obie strony, z Katowic. Kupilam tez drugi (osobny) dla tej osoby w podobnej cenie, za 328 zl. Nikt od nikogo nie był zależny.

I już. Kolejna intencja – pieniądze. Hmm i tu taka historia że akurat konczymy projekt, który rozliczam i pomyslalam, ze moze po tych latach wariactwa, moze mogłybyśmy dostać premię. Zespołowo. Mamy trochę oszczędności.. I dostalysmy. Tyle zeby mieć na Islandię.

Auto? No tak kamperem juz sama nie pojade, chyba tak odwazna nie jestem. Więc wynajęlam auto. Z pełnym ubezpieczeniem i ogarnęlam trasę zeby zobaczyć duzo ale nie wszystko. Jadę na około Islandii. Sama autostrada 1 ma 1338 km, ale z pewnością zrobię więcej. Jak nie ma się zmiennika to jest to męcząca droga. Ograniczenie prędkości 90 km na godzinę też swoje robi. A liczne zakręty, wąskie mosty jednopasmowe, wiele miejsc by robic zdjęcia, piękne widoki, nie da się jechać szybko.

Hostele – śpię w pokojach wieloosobowych. Mam to szczęście ze zawsze mi się trafialo dolne łóżko. I niech to się nie zmienia. Kazdego dnia inna miejscowość. Co pomaga? Biale noce. O godzinie 22 jest tak samo jasno jak o 8, wiec mozna jechać autem pomimo zmęczenia.

Tyle wstępu. Zacznijmy moją podróż.

Z miłością

Kinga

Ja

Mam taką potrzebę napisania kim jestem.

Dziś.

Czytam książkę Matta Kahna „Rewolucja miłości zaczyna się od ciebie” i już doświadczam, że:
„Dziś nie jestem tym, kim byłam wczoraj. Jestem zupełnie inną wersją siebie, która może inspirować się tylko tym, co pojawia się tu i teraz. W tej zupełnie nowej rzeczywistości, wybieram bycie z tobą, niezależnie od tego co przyniesie nam dzisiejszy dzień.”

Więc dziś – mam na imię Kinga, mam 44 lata, mieszkam w Krakowie.

Jestem Mamą trójki nastolatków, w rozumieniu wieku i tego co ze sobą wnoszą. Radości, żywiołowości, ustalania własnych granic, samodzielności i wolności. Stawiania na swoim i oddzielaniu się ode mnie. Uczę się, że nie są już mali, że są sami sobą i że mnie w sumie nie potrzebują. Nie potrzebują mnie tak bardzo jak mi się wydawało że powinni mnie potrzebować. I nie potrzebują mnie tak tak, jak ja potrzebowałam moich rodziców. To jest ważna lekcja dla mnie.

Jestem Kobietą, poszukującą siebie. Z tożsamością że jestem. Z poszukiwaniem i odkrywaniem swojej miłości. Do siebie. Mam takie pytanie czy ja wiem co to jest miłość, co to znaczy kochać siebie i sobie ufać? Odkrywam to.

Czy to jest prosta droga?
Nie!
To jest droga łez,
bólu
zdziwienia
zaskoczenia
i zachwytu

Jestem pracownikiem, oddanym swojej pracy w tej części którą lubię to bardzo, w tej której nie lubię to z poziomu odpowiedzialności. Uczę sie że nie zawsze się robi tylko to co sie lubi a czasam też to co daje po prostu pieniądze. I nawet w tym drugim można być dobrym. I mieć z tego wspaniałe znajomości i radość. Trzeba szukać 🙂
A najbardziej lubię łączyć. Twój pomysł i jego pomysł, Twoja chęć rozwoju, moja chęć zabawy, twoja radość, mój pomysł…. wszystko sie przenika, z otwartą głową można zmienić wiele.

Z miłością.

Kinga





Camino

Skąd w ogóle taka nazwa?

Dla mnie rozumiana jako droga, dla mnie bliska, widzę jak całe moje życie jest drogą.
Choć samo Camino przyszło do mnie rok temu w styczniu, na warsztatach Mapy Marzeń. Na jednym z pól nakleiłam duży obrazek ze strzałka i napisem „Santiago de Compostela”

I tak się zaczęło. Sprawdzanie czy sobie poradzę. Na miejscu, w Krakowie.

Sprawdzanie czy można przejść 20 km w słońcu i ile to jest 20 km

Bo Camino, czyli droga do grobu św Jakuba w Santiago de Compostela, to pielgrzymka. Każdego dnia przemierzasz od 15 do nawet 40 km, by przejść z jednej do drugiej miejscowości, by poznać ludzi, choć przede wszystkim by się zanurzyć w swoich myślach, historii, przeżyciach, rodzinie… Dla mnie to był czas dla siebie, w 1000%.
Nie udało mi się do końca odciąć, bo wiele się działo w domu. A jednak dużo miałam czasu dla siebie.

O tamtym Camino pisałam na innym blogu który tutaj podepnę i podlinkuję. Nie będę go przepisywać i przenosić. Wtedy był moją historią. Brakuje na nim zdjęć. Teraz, prawie 8 miesięcy później jestem w innym punkcie historii, a jednak wciąż w tym samym miejscu na mapie. Moja historia odbywa się we mnie. I jest naprawdę piękna.

Zapraszam Cię do podróży 🙂

Zapraszam Cię też do bycia, komentowania, zadawania pytań, szukania wspólnie odpowiedzi, na Twoje pytania.

Z miłością.

Kinga